Witam :D
Mam dla Was niespodziankę (tak jak obiecałam) :D Wrzucę tutaj... swój tekst :P tak, swoje piękne, cudownie napisane wypociny (wcale nie są cudowne xD) I będę Was prosiła o szczerą ocenę (nie strońcie od krytyki) :))
Na początku miałam niemałą rozkmine - co by tu Wam pokazać :3 wybrałam tekst, który jest o... a właściwie to sami sobie poczytajcie (jeżeli macie ochotę :P)
MÓJ LIST
To przekleństwo.
Ta wyspa. Ta samotność. Wszystko. Jestem tu sam od 3 lat. Od kiedy JL… Ale nie
po to piszę ten list. Chcę, żeby ktoś mnie znalazł. Tutaj, na tej przeklętej
wyspie. Nikogo tu ze mną nie ma, oprócz szumu fal. Czuję, że zaraz oszaleję,
nie mogę się pozbyć z głowy myśli o samobójstwie. Jest ze mną coraz gorzej.
Moje poprzednie
życie – po prostu go nie ma. Zniknęło. Moja praca, moi znajomi… Gdzie jest to
wszystko? Pracy nie jest mi w sumie szkoda. Najbardziej brakuje tu drugiego człowieka.
Jakiegokolwiek kontaktu z inną osobą. Jeszcze chwila i zacznę gadać do siebie
albo jakiejś gumowej piłki.
Jeśli to
przeczytałeś, błagam, uratuj mnie.
Jestem na wschód
od gwiazdozbioru Lwa.
Błagam, uratuj
mnie…
Rozbitek T.
TERAZ
Bolała mnie głowa.
Po kolejnym wstrząsie tektonicznym na mojej wyspie, czułem się wyjątkowo źle.
Poleciała mi krew z nosa. Jednak wiedziałem, że nie mogę zostać w szałasie i
ubolewać nad sobą. Zapewne woda wyrzuciła na brzeg kolejne skarby, których po
pierwszym odpływie mogłoby już nie być. Ostatnio znalazłem piękny talerz
zdobiony złotem oraz paczkę ryżu. Dzięki temu zjadłem sobie gotowany ryż na
kolację. To był dobry wstrząs.
Wędrowałem
brzegiem morza z nogami po kostki w wodzie – szukałem skarbów. Z oddali
zobaczyłem coś błyszczącego. Była to szczelnie zamknięta metalowa puszka.
Rozejrzałem się jeszcze ostatni raz przed powrotem do szałasu. I wtedy
zobaczyłem. Oczy mi prawie wyszły z orbit, puszka wypadła z rąk w piach. Na
plaży leżała nieprzytomna dziewczyna. To był dopiero wstrząs!
3 LATA TEMU
Moje stopy były
mokre. Może dlatego, że miałem je całe zanurzone w wodzie. Przerażony otworzyłem
oczy i osłupiałem. Leżałem na plaży! Rozejrzałem się. Dookoła woda, piasek i
palmy. Czy to jakieś wakacje? Sądząc po tym, że miałem na sobie piżamę w
kolorowe kółka, chyba raczej nie. To nie był mój wyjściowy ubiór. A więc co ja
tu robię? Jeszcze wczoraj zasypiałem w swoim łóżku, które stało w małej
kawalerce na przedmieściach Warszawy.
Właśnie,
wczoraj. To był bardzo stresujący dzień. Koniec miesiąca, dopinanie pasa. Nie
dałem rady dokończyć raportu – prezes był wściekły. Pamiętam, że zestresowany
wróciłem do domu i moim jedynym marzeniem było położyć się spać.
Te głupie
rozmyślania przerwało mi uczucie zimna, gdy wędrując brzegiem morza, woda
obmyła mi stopy. Co się tu dzieje? Co ja tu robię? Czy to jakieś kolejne nudne
TV Show?
Nagle wszystko
zaczęło się trząść. Z impetem upadłem w piach. W głowie mi huczało, byłem przerażony.
Leżałem tak, zwinięty w kłębek, przez dobre pięć minut. Potem wszystko się
skończyło, nastała głucha cisza. Słyszałem tylko szum fal i skrzek mewy. Rozejrzałem
się – wszystko było tak jak wcześniej, nic się nie zmieniło. Może to wszystko
działo się tylko w mojej głowie?
A jednak coś się
zmieniło. U moich stóp pływał jakiś kawałek materiału. Mógłbym przysiąc, że
wcześniej tu tego nie było. Podniosłem go. Okazało się, że to mokre, wojskowe
spodnie w stylu moro. Pomyślałem, że lepsze to niż spodnie od starej piżamy.
Powiesiłem je na wystającym konarze.
Spojrzałem
tęsknie w stronę morza. Czy ktoś mnie tu znajdzie? I nagle mnie olśniło –
przecież ktoś mógł już tu być! Uśmiechnąłem się, założyłem jeszcze lekko
wilgotne spodnie i ruszyłem w głąb wyspy.
TERAZ
Była piękna.
Wyglądała jak księżniczka z bajki Disney’a. Piękne, lśniące, kasztanowe włosy.
Pełne usta i zgrabny nosek. Po prostu ideał!
Gdy tylko ją zobaczyłem,
podbiegłem i próbowałem ocucić. Na szczęście oddychała – po prostu była
nieprzytomna. Odetchnąłem z ulgą. Żyła. Byłem zszokowany widząc drugiego
człowieka pierwszy raz od trzech lat. Czyli od kiedy poznałem tu JL. To było
tak dawno, ale pamiętam to jak dziś.
3 LATA TEMU
Te robactwo było
nieznośne! Fruwało nade mną jakby tylko czekało na to, aż tu padnę trupem –
wtedy mogłoby mnie w końcu zjeść. Ale jak na razie dzielnie z nim walczyłem,
wymachując dookoła długim patykiem. Przyznam, że nieźle się przy tym zmęczyłem.
Uznałem, że to dobry moment na odpoczynek, więc usiadłem pod jakimś rozłożystym
drzewem – był to istny gigant. Oparłem głowę o jego pień i, czując nagłe
znużenie, zamknąłem oczy.
Pod powiekami
zatańczyły mi kolory. Było ich mnóstwo. Niebieski przeplatał się z różowym, a
czerwony z zielonym. Mieszały się ze sobą i rozdzielały. I nagle zaczęło lecieć
„Don’t Stop Me Now” zespołu Queen. Kolory przyspieszyły wibrując w rytm muzyki.
Uwielbiałem ten kawałek. „So don’t stop
me now don’t stop me now ‘cause I’m having a good time having a good time”!
W pewnym momencie poczułem, że ja także wibruję w rytm tej piosenki. Całym
swoim ciałem!
Otworzyłem oczy
i z przerażeniem odkryłem, że cały drżę. Nie mogłem tego powstrzymać. Cały las,
wszystko dookoła się trzęsło. I nagle przed oczami pojawiła mi się zrośnięta
głowa jakiegoś dziadka – ona również drgała. Coś do mnie mówił. Niestety, nic
nie mogłem zrozumieć. Dziadek nagle złapał mnie za rękę i wbił w nią jakiś
gruby kolec. Zawyłem z bólu, miałem wrażenie, że zaraz się posikam. Jednak
chwilę później te uczucie minęło – poczułem ulgę. Świat się uspokoił, widziałem
już wszystko normalnie.
- Co za uparty
Germański Kąsek! – zachrypiał starszy mężczyzna. – Zazwyczaj nie są tak
agresywne. No, chyba, że się je porządnie zdenerwuje.
Spojrzał na mnie
karcącym wzrokiem jak na nieposłusznego wnuczka. Cmoknął ustami.
- Jestem Jelly.
– staruszek uśmiechnął się tajemniczo. – Jak ty się zwiesz, chłopcze?
Zmrużyłem
podejrzliwie oczy. Ten dziadzio coś kombinował. Jakoś ciężko było mi uwierzyć w
jego bezinteresowne zachowanie, a wygląd zapuszczonego Świętego Mikołaja na
pewno mu nie pomagał.
Dziadzio
cmoknął.
- Coś ty taki
tajemniczy, co? – spojrzał na mnie spod swoich krzaczastych brwi. – Dla mnie to
ty możesz być i Miś Gogo.
- Nazywam się
Tomasz. – spojrzałem mu odważnie w twarz. – Kim ty w ogóle jesteś?
- Jestem
właścicielem tej wyspy. – cmoknął zadowolony z siebie staruszek.
Taa to na razie tyle :) jeżeli się Wam spodoba może kiedyś wrzucę tu ciąg dalszy :D bardzo proszę o jakąś opinię, komentarz, cokolwiek :DDD
za razie tyle, buziaczki <333